Monika 05.12.2003 20:12

Pewna osoba bardzo mnie zraniła, ale o tym chyba nie wie. Czuję do niej niechęć wewnętrzną, ale jestem dla niej miła. Dla mnie samej to sprzeczna wewnętrzna sytuacja, z którą źle się czuję, że ją jakoś okłamuję i siebie. Czy to dobrze, że tak postępuję? Czy lepiej czuć niechęć, a pomimo to wzbijać się ponad uczuciami czy bardziej po chrześcijańsku jest nie czuć niechęci, jakoś wewnętrznie to przemodlić i kochać bliźniego jak siebie samego? To pierwsze jest bardziej ludzkie, ale to drugie może zbyt idealistyczne? W grę nie wchodzi rozmowa.

Odpowiedź:

„Uczucia nie są ani dobre ani złe. Nabierają one wartości moralnej w takiej mierze, w jakiej faktycznie zależą od rozumu i woli” (KKK 1767). Powinniśmy nad nimi panować, choć najczęściej nie potrafimy ich zmienić. Nie jest Twoim grzechem to, że żywisz wobec owej osoby niechęć. Ważne, by takimi negatywnymi uczuciami się nie kierować. Działając wbrew swoim negatywnym uczuciom, kierując się prawym rozumem i dobrą wolą, czynisz dobrze. Twoja postawa ze wszech miar zasługuje więc na pochwałę.

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg