Gość 10.10.2017 17:56

Nie chcę wchodzić w polemikę (nie 'czepiam się'), przyjmuje odpowiedzi pana Odpowiadającego. Podkreślam to (odnośnie poniższego pytania), ponieważ słowo pisane czasem może wyglądać bardziej 'oschle' niż to jest w rzeczywistości (bardziej 'czepialsko' niż słowo mówione).

Tylko chciałem dopytać o jedną rzecz.

http://zapytaj.wiara.pl/pytanie/pokaz/40859e

"Przepraszam, ale skoro ja, szary obywatel, nie mam możliwości ciągnięcia sprawy jak prokurator generalny, to jest to wykorzystywanie swojego stanowiska do prywaty..."

Chciałem zapytać o moralność właśnie takiego postępowania tzn. na przykład jest się prezydentem albo ogólnie ważną osoba w państwie - czy wtedy można korzystać z pewnych plusów tej sytuacji? Czy to grzech ciężki, jeśli ktoś wtedy np. wznowi postępowanie sądowe, bo może to zrobić jako ktoś ważniejszy (a szary obywatel nie może tylko dlatego, że nie jest ważną osoba w państwie)?

To tylko przykład, ale ogólnie takie różne powiedzmy plusy tego, że jest się mp. ważnym sędzią i można zrobić coś co zwykły człowiek nie może - czy jakaś nadzwyczajna funkcja, czy nadzwyczajna przysługa, załatwienie czegoś po znajomości.

Jak właśnie chociażby to, że ktoś wpływowy może dojść do sprawiedliwości - ale szary człowiek by nie mógł, bo nie ma wpływów - czy takie dochodzenie do sprawiedliwości (wykorzystując swoją ważność, znajomości itd.), dochodzenie ogólnie do czegoś co nie jest naganne moralnie jest w porządku (jeśli ktoś 'zwyczajny' na miejscu tej prominentnej osoby by nie mógł?

Odpowiedź:

W ocenie takiego postępowania należy zachować umiarkowanie i powściągliwą roztropność. Chodzi o to, czy faktycznie walczę o to, co dobre i sprawiedliwe, czy po prostu koniecznie muszę postawić na swoim. A jednym z ważnych kryteriów oceny takiej sytuacji będzie to, czy walczę o tę sprawę dla innych czy tylko i wyłącznie dla siebie. 

Ot, powiedzmy że ja jestem takim ważnym człowiekiem. Jest w Katowicach takie skrzyżowanie, na których - moim zdaniem - ustawione tam przed laty światła dziś są nonsensowne. Powiedzmy że przechodzę tam owych sześć kroków na czerwonym świetle i łapie mnie policjant. Jeśli chodzi mi o sprawę, to mandat zapłacę, ale będę się starał interweniować u władz miasta, żeby spowodowały zlikwidowanie tych świateł. Jeśli tylko o swoje sprawy, to będę naciskał na anulowanie mi mandatu, a sprawą niepotrzebnych świateł albo nie przejmę się wcale, albo będę ją traktował tylko jako dodatek dla swojej sprawy i z domagania się ich usunięcia po anulowaniu mi mandatu łatwo zrezygnuję. 

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg