Gość 08.02.2017 16:51

Korzystając z okazji chciałbym zadać kilka pytań, prosiłbym o przynajmniej krótką odpowiedź na każde z nich.

1. Jaki jest cel ludzkiego życia? Człowiek ma coraz więcej czasu wolnego, jak powinien go wykorzystywać? Czy to źle, jeśli młoda osoba (20 lat) ma śmiałe plany na przyszłość, np. ukończyć kilka kierunków studiów, zostać milionerem?

2. Bardziej szczegółowo: czy jest to próżność poświęcić całe swoje życie na zdobywanie wiedzy i uzyskiwanie coraz lepszego wykształcenia? Czy obycie intelektualne nie jest swoistą próżnością; zamiast skupiać się na swoim fachu człowiek wędruje tu i tam?

3. Czy człowiek może być powołany do życia w samotności (nie tylko bez małżonka, ale w zupełnym odosobnieniu) jeśli tego nie chce? Czy osoby, które zginęły w obozach koncentracyjnych, były powołane, by zginąć w obozach koncentracyjnych?

4. Jak patrzeć na katolickich celebrytów? Kilka lat temu, na rekolekcje w moim liceum był zaproszony Radosław Pazura, który dzielił się z nami "świadectwem". Czy to nie jest to przejaw upadku, że w roli autorytetu stawia się nie profesora filozofii, nie wybitnego kapłana, lecz aktora grającego w głupkowatych serialach?

5. Czy odpowiadający jest zdania, że przekaz Kościoła w Polsce znajduje się na zbyt niskim poziomie intelektualnym? Przez to wiele młodych osób (w przeszłości także i ja) wiążą się z przekazem tradycjonalistów, którzy chyba jako jedyni "trzymają pewien poziom". Coraz mniej jest takich osób jak ks. Heller, a więcej takich jak G. Kramer. Młodzież idzie za takimi osobami, które wierzą w to co mówią. Jeśli ktoś nie mówi swoim językiem, ale próbuje się dopasować do młodzieżowego slangu, nie jest wiarygodny, nie porwie niczyich serc. Może najwyżej wzbudzać zainteresowanie i robić z siebie pośmiewisko.

6. o. M. A. Krąpiec w jednym z wywiadów powiedział kiedyś, że sytuacja, w której państwo decyduje, czego uczy się dzieci w szkole, to jest totalitaryzm. Czyli dzisiejsze państwo polskie jest państwem totalnym? Szerzej: czy Odpowiadający nie uważa, że dzisiejsze państwa prezentują totalizm i bizantynizm wtrącając się w niemal wszystkie aspekty życia człowieka?

7. Czy Odpowiadający nie odnosi wrażenia, że wspólnoty Oazowe / Odnowy nie działają trochę jak sekty? Pomijając już te wszystkie spory o prywatne msze święte i protestantyzację, czy istotą sekty nie jest [przepraszam za wyrażenie, ale...] bezmyślność ich członków? Ja odnoszę wrażenie, że typowy oazowicz (a znam osobiście kilku) nigdy nie miał dylematów dot. wiary, innych religii, wreszcie świadomości istnienia podziałów wewnątrz Kościoła. Dla niego życie jest błogie i łatwe. Kiedyś mój kolega z oazy powiedział mi na przykład, że zawsze modli się o ładną pogodę. Wydaje mi się, że modlitwa o pogodę raczej nie działa (ciekawe czy on to zauważył), bo modlitwa przede wszystkim ma nam dawać wewnętrzną siłę, a nie zewnętrzne oznaki i cuda... Kiedyś też w obecności innego kolegi z oazy rozmawiałem z pewnym księdzem nt. niektórych kontrowersyjnych wypowiedzi o. Adama Szustaka. Szok owego kolegi był bezcenny: jak to, to świat nie jest taki prosty i piękny? Nie można wierzyć każdemu? A najbardziej denerwuje mnie taka postawa oazowiczów, że jak ktoś do nich nie należy, to jeszcze nie poznał w pełni Boga, trzeba go nawrócić. Odnoszę wrażenie, że ci koledzy, ponieważ do nich nie należę, patrzą na mnie trochę z politowaniem (od razu mówię, że nigdy nie rozmawiałem z nimi na żadne kontrowersyjne tematy. Owi koledzy, o których tu wspomniałem, są w moim wieku - ok. 19 lat).

Odpowiedź:

1. Na ziemi jesteśmy przechodniami. Celem życia człowieka jest niebo. A drogą doń prowadzącą, a w sumie i jego ucieleśnieniem na ziemi - dobro. Sens ma wszystko, co jest jakimś dobrem - miłość, przyjaźń, życzliwość, dobroć... A ukończenie kilku kierunków studiów i zostanie milionerem? O ile jest związane z czynieniem dobra - to oczywiście jest godziwe. Gdyby miało być odnoszeniem sukcesu "po trupach" - to oczywiście nie.

2. Nie wiem czy szukanie wiedzy jest próżnością. Wydaje mi się, że może być, ale nie musi. Wiele zależy przecież też od tego, co człowiek z tą zdobytą wiedzą robi, jak go przemienia (na lepsze czy gorsze), jak tą wiedzą służy innym...

3. Każdy człowiek powołany jest przede wszystkim do świętości. To na jakiej drodze ową świętość osiąga, to rzecz drugorzędna: może to być droga małżeństwa, może być droga samotności, może być droga życia kapłańskiego czy zakonnego. A co do obozów.. Bóg wie co człowieka czeka, ale nie znaczy, ze powołuje do bycia ofiarą...

4. Nie mam zdania. Są ludzie znani, którzy przeżyli nawrócenie i chcą o nim mówić. Nic w tym złego. Podobnie jak też są tacy, którzy zawsze byli "porządni". Nie oceniałbym negatywnie intencji takich osób. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że należy się cieszyć z tego, że przyznają się do wiary. Ale oczywiście może się też zdarzyć, ze ktoś wykorzystuje swoją wiarę czy swoje nawrócenie po to, by się lansować. Jeśli to mocna, wyraźna tendencja, to oczywiście będzie budzić pewien niesmak...

5. Nie wydaje mi się, by brakowało w Polsce katolików zdolnych do przekazywania wiary,a  przy tym inteligentnych i oczytanych. Sęk w tym, że często nie przebijają się. Są znani w dość wąskich grupach. A nawet jeśli szerszej, to nie mają możliwości rozdwajania się. W moim odczuciu zwolennicy tradycjonalizmu wcale nie są lepiej intelektualnie przygotowani. Mają dość ograniczoną wiedzę, przypominającą nieraz wiedzę Świadków Jehowy na temat Pisma świętego. Jak zejść z gruntu, na którym czują się pewnie, zaraz wychodzi, ze niewiele wiedzę...

Widać to choćby w tak prozaicznej sprawie, jak porównywanie starej i nowej Mszy. Z jednej strony pokazuje się Msze idealną, z drugiej - liturgiczne nadużycia. A przecież wiadomo, ze takowych przy odprawianiu starej Mszy była cała masa. Nie było tego słychać, bo stara Msza jest w większości odprawiana po cichu, a widać było choćby w tempie odprawiania. Albo taki problem wielu Mszy odprawianych równolegle przy kilku ołtarzach w jednym kościele...

Podobnie jest ze znajomością nauczania Kościoła. Znają stare, ale tych jeszcze starszych znać nie chcą ;). No i tak to jest...

6. Uważam, że państwo powinno pełnić role pomocniczą. To znaczy pomagać tam i tylko tam, gdzie ta pomoc jest potrzebna, a nie dusić ludzkiej wolności, gdy nie jest to konieczne. Sęk w tym, że "państwu" (czyli urzędnikom) często wydaje się, że wiedzą wszystko lepiej. Bo są "oświeceni". Ale nie twierdze, że świadczy to o tym, ze państw, któremu służą jest totalitarne. To za daleko idący wniosek...

7. No, ja też jestem oazowiczem. To znaczy od dawna nie angażuję się w działania ruchu, ale od wielu lat służę Kościołowi. Ale z tego ruchu wyrosłem i się do tego przyznaję ;)

Myślę, ze oazie daleko do sekty. Przede wszystkim nie ma tam owego charakteryzującego sekty zamknięcia, tajemniczości, ślepej wiary autorytetom. Jest po prostu wspólnota. A że bywa w niej sporo ludzi naiwnych, którzy nie widza żadnych problemów? Wydaje mi się, że takich wszędzie jest sporo. Zresztą nie wiem, czy przypadkiem ludzie tacy nie mają racji. Bo mają właściwą hierarchię wartości: najważniejszy jest Chrystus, dobro. A jakieś spory to margines. Mnie się wydaje, że niewłaściwy ogląd spraw mają właśnie ci, którzy spór i rozłamy stawiają na pierwszym miejscu...

J.

 

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg