Tori 24.08.2016 18:04

"Czyny godziwe z racji aktu małżeńskiego:

l) Cokolwiek do stosunku prowadzi i cokolwiek stosunek kończy, chociażby to były czyny bardzo nieskromne, nie są żadnym grzechem. Każdy sposób współżycia jest dozwolony (pozycje), byle akt małżeński w naturalnym swoim przebiegu pozytywnie nie wykluczał zapłodnienia.
Akt małżeński, wykluczający w swoim przebiegu zapłodnienie, sam jest grzeszny, podobnie jak wszystko, cokolwiek do niego przygotowuje i co go kończy. Ma tu miejsce jeden grzech - bo jest to jedna czynność moralna.

2) Gdyby w akcie kobieta nie przeżywała orgazmu, może pozwolić, aby ją mąż zaspokoił po akcie w jakikolwiek sposób - nie popełnia wówczas żadnego grzechu. Kobieta ma prawo do orgazmu. Występuje on zazwyczaj później niż u mężczyzny. Gdyby nastąpił nawet przed samym stosunkiem, w bezpośredniej z nim łączności -także grzechu nie ma. Gdyby mąż w ogóle żony nie zaspokoił, wówczas żona może sama doprowadzić się do orgazmu w moralnej łączności z aktem małżeńskim. Grzechu nie będzie.
Orgazm u kobiety nie jest potrzebny do zapłodnienia, ale ułatwia zapłodnienie i należy do natury stosunku. Kobieta ma do niego prawo. Jest to naturalna nagroda za podjęcie trudu zrodzenia i wychowania dziecka. Dlatego kobieta ma prawo do przeżycia rozkoszy w akcie małżeńskim. Ponadto, z punktu widzenia medycznego, jest on kobiecie bardzo potrzebny. Podniecenie wywołane a nie zaspokojone wpływa ujemnie na system nerwowy. Ten stan może rodzić komplikacje zdrowotne, nawet jeszcze w okresie przekwitania u kobiety.
Orgazm u mężczyzny jest dozwolony jedynie w akcie małżeńskim. Bo tylko takie przeżycie orgazmu nie wyklucza zapłodnienia. Poza aktem małżeńskim mężczyzna nie możne szukać zaspokojenia seksualnego.

3) Mąż powinien się troszczyć, by żona przeżywała orgazm. Małżeństwo jest wspólnotą miłości i życia. Miłość seksualną nie tylko się otrzymuje (bierze), ale też się ją daje współmałżonkowi. Mąż winien się zainteresować tą sprawą, gdyż często" z tego powodu powstają konflikty a nawet zdrady małżeńskie.
Żona winna męża poinformować, że nie przeżywa rozkoszy. Gdy mąż nie potrafi albo nie chce temu zaradzić, o fakcie samozaspakajania się żony mąż nie powinien wiedzieć z racji psychologicznych. Mogłoby to mieć negatywny wpływ na wzajemną miłość i duchową więź małżonków.”

(A. Kokoszka, Moralność życia małżeńskiego. Sakramentologia moralna cz. III, Tarnów 1999, s. 136-137).

Mam pytanie w związku z tym co powyżej zacytowano...
Czy w takim razie małżonkowie wspólnie mogą do wywołania u kobiety orgazmu użyć wibratora i będzie to moralnie godziwe?

Słowa "Cokolwiek do stosunku prowadzi ... chociażby to były czyny bardzo nieskromne, nie są żadnym grzechem." sugerują, że tak.

Stosunek pozostaje otwarty nażycie, a chęć sprawienia małżonce przyjemności, zredukowania napięcia, jak mniemam jest wyrazem miłości. Wibrator w związku sam w sobie nie jest też fetyszem.

Z góry dziękuję za odpowiedź.

Odpowiedź:

Ja bym jednak spytał spowiednika. Bo moim zdaniem wibrator zdecydowanie fetyszem być może...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg