Gość 19.01.2013 22:46

Mam takie pytanie. Czy jeśli Bóg dopuszcza cierpienie na człowieka i człowiek się z tym cierpieniem nie może pogodzić to czy człowiek popełnia jakichś grzech udrzucając to cierpienie? Czy człowiek odrzucając cierpienie czyni coś złego? U spowiedzi usłyszałem że do tego aby człowiek mógł również cierpienie przyjąć potrzebna jest łaska od Boga i trzeba się o nią modlić. Co jeśli po kilku albo nawet kilkunastu latach cierpienia i modlitwy o to aby przyjąć naprawdę ogromne cierpienie przychodzi już tylko zgorzknienie - nie "narzekactwo" tylko zgorzknienie? Przecież mówimy Pan Bóg nie chce cierpienia ludzi ale dopuszcza je dopuszcza aby ludzie się w jakichś sposób wewnętrznie powiedzmy oczyścili - choć cierpienie mówimy wcale nie uszlachetnia. A co z tymi którzy przez wiele lat cierpienia mówią że nie mają siły i cały czas zwracają się do Boga że jest On im potrzebny a tu pustka? - Przyjdzcie do mnie którzy utrudzeni jesteście a Ja was pokrzepię - a jeśli tego pokrzepienia osoba cierpiąca nie otrzymuje? Odpowiadano tu na portalu że człowiek czasami cierpi nie chce tego cierpienia ale nie ma wyjścia... - czy może się modlić żeby to cierpienie znikło? Czy w takim razie człowiek ma wolną wolę bo jeśli cierpi w sposób niezawiniony np: jak Hiob ale tego cierpienia nie che to może powiedzięć: Panie Boże nie chcę tego cierpienia nie cz tak mocny jak Jezus. Czy jest to złem? Mówi się że dla każdego człowieka przypisane jest cierpienie które może znieść - a co z tymi którzy mają problemy psychiczne i w końcu popełniają na samobóstwo przykład będąc w stanie depresji? Pytanie jest fundamentalne człowiek mówi Panie Boże jeśli mam wolną wolę to nie chcę tego cierpienia skoro i Ty nie chcesz cierpienia ludzi - można taK powiedzieć czy to jest grzech?

Odpowiedź:

Problem jest szeroki i nie sadzę, by udało mi się ująć tu całość zagadnienia. Najważniejszą sprawą jest chyba odpowiedź na pytanie czy człowiek nie godząc się na cierpienie popełnia grzech. Odpowiedź powinna uwzględnić różne sytuacje.

  • Jeśli człowiek może uniknąć cierpienia bez łamania Bożego prawa, może i czasami wręcz powinien cierpienia unikać. Nie ma obowiązku ładować się w cierpienie dla niego samego. Np. chory na świerzb powinien pójść do lekarza, a nie mówić, że będzie cierpiał i ofiaruje swoje cierpienie Bogu. Bo tego cierpienia można łatwo uniknąć i to z pożytkiem dla innych (nie zarażą się).
     
  • Jeśli człowiek może uniknąć cierpienia jedynie za cenę działań niemoralnych, nie powinien cierpienia unikać. To mogą być różne sytuacje, ale chodzi np.  poczęcie in vitro (brak dzieci dla wielu jest cierpieniem), pobieranie narządów do przeszczepów (trudno by zgadzać się na zabicie człowieka, by samemu przeżyć) czy też o sytuacje, kiedy trzeba zrezygnować z wielu przyjemności dla zajęcia się człowiekiem chorym...
     
  • Jeśli cierpienia nie da się nijak uniknąć - np. nieuleczalna choroba - można oczywiście prosić Boga o cud, ale i tak nie ma wyjścia, i póki Bóg nie sprawi cudu, trzeba to cierpienie przyjąć...

Cierpienie za wielkie....

Jako człowiek któremu nieźle się powodzi mogę sobie udzielać mądrych rad, bo nie trzeba się samemu do nich stosować. Z góry więc przepraszam za wymądrzanie się. Ale...

Wydaje mi się, że życie człowieka, zwłaszcza człowieka cierpiącego, to taki dialog z Bogiem. Człowiek mówi to, Bóg pokazuje na tamto. I  z biegiem czasu człowiek jakby dojrzewa, coraz lepiej rozumie Boga. Tak chyba jest w cierpieniu. Bunt, pretensje z biegiem czasu, choć nie jest może łatwiej, jednak przychodzą w i jakieś pogodzenie się, zrozumienie, pojednanie z Bogiem. Nie znaczy to, że nie ma nigdy narastania tego buntu. Ale chodzi o ogólny kierunek; o szansę dobrego przeżycia cierpienia, stania się mimo wszystko człowiekiem bardziej szlachetnym (na przekór tezie ks. Tischnera, który miał powiedzieć sam cierpiąc, że cierpienie jednak nie uszlachetnia).

Wierzę, że Bóg człowieka cierpiącego nigdy nie opuszcza. Jasne, mogę sobie tak gadać, bo wielkiego cierpienia nie doświadczyłem, ale inaczej straciłbym wiarę w dobroć Boga. Myślę, że każde cierpienie jest zaproszeniem do pójścia z Jezusem najtrudniejsza drogą. Na krzyż. I w sumie właśnie w krzyżu Jezusa znajduję nadzieję, ze Bóg rozumie cierpiących i ich nie opuszcza.

No to się powymądrzałem. Dodam jeszcze tylko, że sam w maleńkiej skali, ale doświadczyłem takiej sytuacji. Spotkały mnie spore nieprzyjemności. I to ze strony "ludzi Boga". Z początku był bunt, przekonanie, że sam Bóg na mnie się za coś pogniewał. Dzisiaj dziękuje Mu, że stoję po tej stronie, po której stoję. Czuję się jakbym został zaproszony przez Jezusa do przeżycia tego, co On przeżywał. Oczywiście skala bólu na pewno jest inna, ale... naprawdę tak to czasem bywa....

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg