• ciotka
    13.02.2016 15:49
    Również zauważyłam, że pytania związane z natręctwami często się powatarzają. Po tylu podobnych pytaniach, pewnie od jednej lub kilku samych osób, można dość łatwo dojść do wniosku, że osoby te cierpią na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne (OCD – obsessive-compulsive disorder). Mam podobne zaburzenia.

    Zdrowienie jest efektem terapii kognitywno-behawioralnej: kognitywno, gdyż w jej trakcie chory poznaje sam siebie i zaczyna rozumieć siebie i swoje zachowanie, a behawioralnej, ponieważ zaczyna je zmieniać. Są osoby, które potrafią wyleczyć się same, większość potrzebuje pomocy psychologa.

    Ponieważ większość pytań odnosi się do natrętnych myśli, skorzystam z możliwości komentowania i odniosę się do tego wątku. Otóż przytrafiają się one osobom, które... bardzo kochają. Jest to zaburzenie, które pojawia się, gdy bardzo, bardzo nam na kimś zależy – nagle zaczynają nas prześladować myśli o skrzywdzeniu tego kogoś. Choć może byż trudno w to uwierzyć, w mniejszym lub większym stopniu doświadcza tego większość ludzi przez pewien okres życia. Jeśli jesteśmy bardzo religijni – nagle zaczynają nas prześladować myśli bluźniercze, jeśli boimy się szatana – nagle zaczynamy go wzywać. Sytuacja pogarsza się, gdy próbujemy o tym NIE myśleć.

    Bardzo popularny jest taki eksperyment: proszę wziąć zegarek i przez jedną minutę NIE myśleć o białym niedźwiedziu.

    Oczywiście, że to niemożliwe: im bardziej staramy się o czymś nie myśleć albo coś ignorować, tym bardziej o tym myślimy.

    Jak poradzić sobie z takimi myślami? Ja radzę sobie tak: kiedy mi taka myśl przelatuje przez głowę, to... nie robię nic. Przecież to tak, jakby ktoś nagle włączył radio. Nie jest to zależne od mojej woli, nie mogę również przestać o tym myśleć. Nie przepraszam za to, ani się w takich chwilach nie modlę. Nie przeszkadza mi to przystępować do Komunii Św. Niechciane myśli nie są grzechem. Nie ma się na nie wypływu, jak wykazał eksperyment nie da się ich od sibie odsunąć. Można co najwyżej wypowiedzieć akt strzelisty: „Jezu, Ty wiesz.” Bóg jest wszechwiedzący i z pewnością nie ukarze nas za coś, nad czym nie mamy kontroli. Można w myślach przenieść się na Golgotę i w MILCZENIU objąć krzyż, podczas gdy w głowie takie myśli będą szaleć. Można złapać się za szkaplerz, jeśli nosimy, ale nie może to być rytułał, zabobon, sposób na „odczynienie” złych myśli. Jedynym ratunkiem jest tu zdać się na Boga, że On zna nas lepiej, niż my znamy sami siebie, i pragnie naszego zbawienia bardziej, niż my pragniemy go dla siebie. Nie roztrząsać, nie wnikać, po prostu POZWOLIĆ tym myślom brzmieć w głowie, bo one tylko brzmią, i nic więcej. Wielu ludzi obawia się, że może nagle takie myśli wypowiedzieć na głos, pod wpływem impulsu, przed kimś i jest to przyczyną ogromnego stresu. Nie należy tym się martwić – tak się nie zdarza. Dotąd się nie zdarzyło, i się nie zdarzy. Od myśli do czynu jest daleka droga.

    Jak się to się mówi, „tylko spokój może nas uratować”. Przylgnąć do krzyża i... ZAAKCEPTOWAĆ. Tak, właśnie tak: nie walczyć, bo wtedy walczymy z tym tak, jak z białym niedźwiedziem. A wtedy myśli te odejdą szybciej, niż się pojawiły.
  • ciotka
    13.02.2016 15:58
    Zapomniałam dodać, że dobrze jest mieć wtedy zajęte ręce: w milczeniu przylgnąć do krzyża, zaakceptować, że to radio gra i zwyczajnie robić to, co robiliśmy w momencie, gdy nas te myśli zastały. Ale też nie szukać sobie nerwowo zajęcia: spokój, spokój i jeszcze raz spokój, i ufać Bogu.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Pytania z dnia...

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6