aga
11.01.2007 18:49
W ostatnim ,,Gościu Niedzielnym" był zamieszczony artykuł na temat praw autorskich i ściągania z internetu różnych dóbr kultury. Na wstępię zamieszczona była opinia pewnego śp.ks.Grzegorza Ułamka - nielegalne kopiowanie płyt filmów i książek oraz kserowanie podręczników przez studentów jest grzechem. Możemy się zastanawiać, czy inni nas nie okradają, dyktując tak wysokie ceny, ale sytuacja, że ktoś nas okrada, nie usprawiedliwia postępowania w ten sam sposób". Zaś w dalszej części artykułu podjęto problem czy ściąganie plików to kradzież? Czy opinia tego księdza jest więc opinią pojedyńczego człowieka czy też opinią Kościoła do której trzeba się zastosować? No bo to chyba niedopuszczalna sytuacja, żeby jeden ksiądz twierdził, że coś jest grzechem a inny mówił że nie. Czy Kościół nie wydał jakiegoś dokumentu na ten temat, żeby ludzie nie mieli wyrzutów sumienia czy popełniają grzech? A jeśli takiej opinii nie ma to czy jest sens żeby pytać o to spowiednika czy innego księdza, skoro to nie jest kwestia dotycząca tylko mojej osoby ale kwestia ogólnoświatowa i każdy ksiądz może powiedzieć mi coś innego. Jak mam więc postąpić w tej sytuacji? Może aby mieć czyste sumienie należałoby po prostu działać zgodnie z prawem, ale z tego co wynika z artykułu to prawo też nie jest jednoznaczne i każdy może je inaczej interpretować. Czy jest to grzech i czy mam się z tego spowiadać, a jeśli tak to chyba wypadałoby usunąć z komputera wszystkie ściągnięte z internetu filmy, programy czy płyty muzyczne?
Problem jest skomplikowany. Kościół oficjalnie nie odniósł się jeszcze do tego zagadnienia. Odpowiadający przypuszcza, że po prostu dlatego, że sprawa nie jest jednoznaczna. Bo z jednej strony mamy prawo własności, z drugiej, mocno przez wieki akcentowaną, zasadę powszechnego przeznaczenia dóbr (w skrócie: chodzi o to, że dobra ziemskie mają służyć wszystkim ludziom). Cały nasz system wartości był do niedawna oparty na tym, że wytwory ducha, a więc wszelka ludzka mądrość, umiejętność, literatura, sztuka mają służyć wszystkim ludziom. Stąd na przykład funkcjonowanie bibliotek czy darmowy (czyli opłacany przez całe społeczeństwo) dostęp do nauki (przynajmniej tej podstawowej). Do tej pory wychodzono bowiem z założenia, że wiedza, kultura to te elementy naszego życia, które należy jak najszerzej rozpowszechniać. Dla dobra wszystkich. Dzięki tej postawie mamy dziś tak ogromny rozwój, którym nie mogą się poszczycić cywilizacje, w których wiedza zarezerwowana była dla wybranych...
Dziś takie podejście wydaje się zmieniać. Czy słusznie? Zdaniem odpowiadającego nie. O ile rozumie jeszcze zasadę, że ktoś tam coś patentuje, nawet to, że trzeba płacić za programy komputerowe, to zupełnie nie rozumie płacenia za korzystanie z książek czy słuchanie muzyki. Równie dobrze można by dziś wystawiać rachunek autorom książek czy twórcom muzyki za to, że kiedyś, przecież też najczęściej za darmo, mogli skorzystać z myśli naukowej czy kulturalnej innych...
Proszę zwrócić jeszcze uwagę na jedno: klasyczna kradzież to zabranie komuś jakiegoś przedmiotu. Okradziony miał samochód, teraz go nie ma. Miał portfel, teraz go nie ma. Korzystanie za darmo z książek, muzyki czy programów nie pozbawia właściciela możliwości dalszego korzystania z jego własności. Zabiera mu tylko spodziewany zysk. Pytanie zasadnicze brzmi: czy ktoś pisząc książkę, tworząc muzykę, pisząc komputerowy program, miał prawo spodziewać się wielkiego zysku? Przecież tworząc wie, że jego dzieło łatwo skopiować (często nawet nie dba o zabezpieczenia przed nielegalnym skopiowaniem). Musi to brać pod uwagę. Czasem nawet mówi się, że ceny tego rodzaju materiałów są tak wysokie, żeby pokryć straty spowodowane nielegalnym kopiowaniem... Dużo jednak ważniejsze jest pytanie: czy za, powiedzmy, rok pracy nad płytą czy książką można spodziewać się życia w dostatku przez dziesięć lat? Jak się to ma do wynagradzania nauczycieli, lekarzy, sprzedawców czy dziennikarzy?
Książki... Problem kopiowania literatury pięknej chyba nie istnieje (no, może robią to przyszli poloniści). Kopiuje się zazwyczaj pozycje naukowe, podręczniki. Nie robiony by tego, gdyby można je było wypożyczyć w bibliotece. Trudno by uczniowi, studentowi (i innym) ograniczać możliwość poszerzania wiedzy. To na pewno jest sprzeczne z naszą kulturową tradycją. Można rozumieć autorów podręczników i wydawców, że chcą na nich zarobić. Pytanie tylko, można tych, którzy nie kupują książki z a korzystają z niej nazwać złodziejami...
Muzyka... To wybitnie dzieło o walorach kulturowych. To sztuka. Człowiek biedny ma prawo uczestniczyć w życiu kulturalnym społeczeństwa w którym żyje. Twierdzenie, że słuchanie muzyki jest grzechem (oczywiście w kontekście niepłacenia za słuchanie) to komercjalizowanie kultury. Odpowiadającemu wydaje się przy tym, że jeśli sami twórcy traktują siebie samych jak rzemieślników sprzedających towary, to i my powinniśmy ich tak traktować. Po co dotacje do imprez kulturalnych? Po co np. miasta organizują za pieniądze podatników takie imprezy? Przecież nie ma dotacji do sklepów czy zakładów rzemieślniczych...
Programy komputerowe... Windows jakoś poradził sobie z zabezpieczeniem swoich towarów. Podobnie jak twórcy różnego rodzaju triali. Inni mogą pójść tym śladem. Zwykły użytkownik na pewno nie poradzi sobie z tego rodzaju zabezpieczeniami. A stara zasada głosi, ze chcącemu (w tym wypadku nie dbającemu o zabezpieczenia programu) nie dzieje się krzywda. Proszę zwrócić uwagę: nie zamkniecie samochodu, zostawienie otwartej szyby na parkingu, jest traktowane jak wykroczenie. Drobne, wprawdzie, ale wykroczenie.... Proszę jeszcze zauważyć, że obecnie jest wiele dobrych, w pełni funkcjonalnych programów, które są darmowe (przygotowywany jest nawet darmowy system, można którym można będzie uruchamiać produkty przeznaczone dla Windows - React OS). Czasem warto się nimi zainteresować. Albo kupić za niewielkie pieniądze czasopismo komputerowe z płytą, na której jest interesujący nas program...
Oficjalnej opinii Kościoła w tych sprawach nie ma. Zasadniczo uważa się, że korzystanie z książek, muzyki, filmów nie jest grzechem, o ile ktoś z nielegalnej dystrybucji tego typu materiałów nie czerpie zysków. I nie chodzi tu o zysk np. zakładu z ksero. Oni zarabiają na samym procesie kopiowania, a nie na konkretnej książce...
Zobacz też
TUTAJ i
TUTAJ J.